Recenzja filmu

Milion dolarów (2010)
Janusz Kondratiuk
Kinga Preis
Tomasz Karolak

Nieudany skok na kasę

"Milion dolarów" Janusza Kondratiuka to komedia prymitywna i szowinistyczna, przyjęta pozytywnie przez dużą część publiczności Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
UWAGA: RECENZJA ZDRADZA ELEMENTY ZAKOŃCZENIA FILMU.

"Milion dolarów"
Janusza Kondratiuka to komedia prymitywna i szowinistyczna, przyjęta pozytywnie przez dużą część publiczności Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Intryga jest tu dość prosta, toczy się wokół mieszkańców pewnej niezbyt zamożnej trójmiejskiej kamienicy. W trakcie napadu na bank jedna z pracowniczek, Bożenka, obezwładnia napastnika. Kobieta nie otrzymuje spodziewanej wysokiej nagrody od przełożonych, dlatego postanawia wykorzystać kolejną nadarzającą się okazję na łatwy zarobek: jej sąsiadka, starsza pani, której kontem Bożenka zarządza, otrzymuje spadek  w wysokości miliona dolarów. Bohaterka wykorzystuje swój dostęp do bankowego systemu, by przywłaszczyć sobie pieniądze. W perfidny plan zostaje bezwiednie uwikłany także społecznie nieprzystosowany Pawełek oraz jego dwie sublokatorki.

Scenariusz miejscami kuleje na podstawowym poziomie (mało logiczne są szczególnie machlojki Bożeny z przelewami). Dowcipy wychodzą raz bardziej (babcia wciąga kokainę), raz mniej oryginalnie (bandyta dostaje w głowę urną spadającą z półki). Ale nie takie rzeczy można wybaczyć filmowcowi, jeśli gdzieś za wadami jego filmu da się wyczuć ciekawy zamysł. W "Milionie dolarów" dostrzegam jedynie chęć sfilmowania paru atrakcyjnych kobiecych ciał. Bo cała historia na końcu okazuje się tak banalna, że trudno uwierzyć, aby na nią ktoś miał wybrać się do kina. A jak do budowania tej fabuły ma się taka scena, to już naprawdę nie jestem w stanie odgadnąć: desperatka, która chwilę wcześniej podcinała sobie żyły, jest przypadkowym świadkiem "castingu" przeprowadzanego przez dwóch obleśnych muzyków amatorów. Jej współlokatorka, spragniona kariery na poziomie "panią będę, tipsy będę robić", z gorliwością godną lepszej sprawy pręży się na rurze. Niedoszła samobójczyni bardzo szybko i właściwie bez powodu dołącza do tego cyrku. Przez dobre kilka minut obserwujemy pokaz wijących się pań. Obie z premedytacją są przedstawione przez reżysera jako skrajne idiotki. Ale właściwie, jeśli przyjrzymy się reszcie bohaterów, to w niczym nie okażą się oni lepsi.      

Co gorsza, w "Milionie dolarów" zatrudniono znakomitych aktorów. Rola skądinąd bardzo zdolnej Joanny Kulig sprowadza się tu do pokazywania biustu i udawania Katarzyny Figury. Chyba jednak najbardziej przykro oglądać Kingę Preis i Barbarę Krafftównę (!) w tej prostackiej reżyserskiej fantazji. Trzeba mieć talent na miarę Felliniego, aby z wulgarnego erotyzmu robić Sztukę.

Gdyby jeszcze kogoś kusiło obejrzenie "Miliona dolarów": na końcu uczciwy Pawełek odchodzi z reklamówką pełną pieniędzy, zostawiwszy hienom walizkę z prochami babci. Teraz można się śmiać.
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Fabuła "Miliona dolarów" jest jednym słowem banalna. Parę głównych bohaterów tworzą Bożenka (Kinga Preis)... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones